Byle szybciej, byle wszystko zrobić i do tego jeszcze sprawnie oraz ładnie.
Nie zatrzymujemy się – pędzimy wytyczonym torem. Nie rozglądać się na boki! Nie rozpraszać się. W głowie mieć tylko jeden właściwy kierunek.
Matki Strusie-Pędziwiatry
Gnamy ze wszystkim, aby zdążyć na czas. Jesteśmy jak ta tuwimowska lokomotywa: ” i śpieszy się, śpieszy, by zdążyć na czas.”
Pędzimy przez nasze życie nie oglądając się na boki. A najgorsze jest to, że kiedy chcemy zwrócić większą uwagę na życie rodzinne – w pracy mają nam to za złe.
Zawsze bardzo udzielałam się w pracy. Angażowałam się nawet kiedy nikt tego ode mnie nie oczekiwał. Dlaczego? Boja wiem? Aby pokazać, że jestem niezastąpiona?
No to niespodzianka – Każdego można zastąpić. Ta wiedza do mnie długo nie trafiała.
A kiedy już to się stało… no cóż … zarzucono mi, że się nie angażuję. Paradoks? Raczej nie. Po prostu ja nie potrafię wyśrodkować, wyważyć. Zawsze przeginam jak nie w jedną stronę to w drugą. Taka sytuacja.
Praca kontra Rodzina
Postanowiłam sobie w tym roku bardziej balansować między pracą a domem. I ciągle mi nie wychodzi 🙁
Odprowadzając małego do przedszkola mam wyrzuty sumienia, kiedy tuli się do mnie i wiem, że wolał by posiedzieć ze mną w domu.
„Adaśku wierz mi też by wolała Twoje towarzystwo przez cały dzień niż iść do pracy i słuchać ciągle niezadowolonych ludzi”
To takie niesprawiedliwe, że muszę wybierać. W konsekwencji czuję się źle cokolwiek by nie wybrała. Za chwilę znowu muszę biec do pracy. Wrócę, gdy mały będzie już umyty i praktycznie będzie na mnie czekał, aby poczytała mu książeczkę. Zaśnie – a ja pewnie razem z nim. I tak cały tydzień w tym kieracie.
Kryzys
Ile króciutkich kryzysów przeżywamy w ciągu dnia? Ja zapewne z milion. Tak, że się wydaje nam , iż są one jednym pasmem. Stanem niezmiennym. Tak łatwo zapomnieć, że to z czasem mija. Brak nam wiary i nadziei na „lepsze czasy”.
Cofnęłam się ostatnio o kilka postów i okazała się rzecz bardzo niedobra. Smutam tu okropnie. A brak motywacji aż bije po oczach. Jedyne co mi się udało to przenieść stronę na własną domenę – a i to nie do końca działa sprawnie. Taki połowiczny sukces.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie umie wypłynąć na powierzchnię. Nie potrafię zaczerpnąć tchu… 🙁
Szczerze wierzyłam, że trochę odpoczynku na urlopie pozwoli złapać nowy wiatr w żagle i z większy optymizmem spojrzeć na życie. Puki co strasznie się męczę codziennością. Nie tak fizycznie – raczej mentalnie.
Za dużo spraw na głowie – za mało wyciszenia.
Ale wierzę, że to czemuś służy. Tak samo jak „wykopanie” z mojej poprzedniej pracy przysłużyło się w znalezieniu lepiej płatnej kolejnej pracy. Może to co teraz się dzieje doprowadzi mnie do znalezienia zajęcia, które pozwoli na oddanie się rodzinie bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia? Kto to wie?
Zwolnijmy.