Kubek herbaty o poranku - 5 minut dla siebie w ciszy

Herbata o 5 rano – mój ukryty reset dnia

Wszyscy mówią o 5 minut dla siebie, ale mało kto mówi prawdę: że te pięć minut trzeba ukraść. Dosłownie. Ukraść dniu, zanim dzień ukradnie Tobie.

Jak to się zaczęło

Nie zaplanowałam tego. Nie przeczytałam artykułu „10 porannych rutyn kobiet sukcesu” i nie postanowiłam „od jutra się zmieniam”. Po prostu pewnego dnia obudziłam się o 4:50 i nie mogłam znowu zasnąć.

Zwykle w takich sytuacjach leżę i przewracam się z boku na bok, myśląc o wszystkim, co czeka mnie dziś. Mejle do odpisania, kod do poprawienia, wizyty lekarskie, obiad do ugotowania. I już jestem zmęczona, zanim wstanę.

Tym razem wstałam. Poszłam do kuchni, żeby nie budzić rodziny. Nastawiłam wodę. Wyciągnęłam kubek. I wtedy poczułam coś dziwnego – ciszę.

Magia pierwszych pięciu minut

5 minut dla siebie brzmi jak clickbaitowy tytuł. „Tylko pięć minut zmieni Twoje życie!”. Nie wierzyłam w to. Ale tamtego poranka, z kubkiem herbaty w dłoniach, siedząc w ciemnej kuchni, zrozumiałam jedną rzecz:

To nie był czas „dla siebie”. To był czas, kiedy jeszcze BYŁAM sobą. Zanim włączę się w tryb mama-freelancer-żona-opiekunka. Pięć minut, kiedy nie muszę być nikim konkretnym.

Bez telefonu. I bez laptop. Bez to-do list w głowie. Tylko ciepło kubka w dłoniach i cisza przed burzą.

Dlaczego akurat 5 minut

Nie trzy, nie dziesięć. Pięć.

Trzy minuty to za mało – dopiero zaczynam oddychać normalnie, a już czas wracać do rzeczywistości. Dziesięć minut to za dużo – zaczynam planować, myśleć, organizować. Pięć minut to idealna długość na NIC.

Na siedzenie. Żeby patrzeć przez okno. Aby słuchać porannej ciszy (albo wczesnych ptaków, jeśli masz szczęście). Na picie herbaty łyczek po łyczku, zamiast połykać ją pędząc do kolejnego zadania.

Jak zacząć (bez bullshitu motywacyjnego)

Nie będę pisać „po prostu wstań wcześniej”. To nie działa. Nie dla mamy, która kładzie się o północy, bo wtedy tylko ma czas na dokończenie projektów.

Zamiast tego:

1. Znajdź swoją naturalna szczelinę w czasie

Nie musi być o 5 rano. Może budzisz się o 6:30 i masz 5 minut zanim dzieciaki wstaną? A może o 22:00, gdy dom już zasypia? Szukaj momentu, który już istnieje – nie twórz nowego.

2. Nie rób z tego rytuału

Rytuał = presja = kolejny obowiązek = porażka, gdy nie wykonasz. To mają być 5 minut dla siebie, nie kolejny punkt na liście. Jeśli dziś się nie udało – trudno. Jutro może się uda.

3. Wybierz jeden sygnał

Dla mnie to kubek herbaty. Dla Ciebie może być ulubiona bluza, świeca, konkretne miejsce na kanapie. Coś, co mówi mózgowi: „teraz masz chwilę”.

4. Naprawdę NIC nie rób

Najtrudniejsza część. Bez scrollowania telefonu „tylko szybko”. I bez planowania dnia. Bez sprawdzania mejli „bo już tu jestem”. Pięć minut patrzenia w okno to nie strata czasu. To inwestycja w to, żeby reszta dnia była znośna.

Co to zmienia w perspektywie dnia

Nie zmienia wszystkiego. Nadal mam deadliny, nadal czasami krzyczę na dzieci, nadal zostaję do północy nad kodem.

Ale te 5 minut dla siebie dają mi punkt odniesienia. Przypominają, że poza wszystkimi rolami, jestem też po prostu człowiekiem, który może usiąść w ciszy z kubkiem herbaty. I to wystarczy.

W ciągu dnia, kiedy znowu zaczynam tonąć w obowiązkach, wracam myślą do tamtego kubka. Do tych pięciu minut. I oddycham.

Lista herbat/napojów, które się sprawdzają

Dla tych, którzy jak ja są maksymalistami nawet w małych rzeczach:

  • Zielona herbata z jaśminem – delikatna, nie przytłacza zmysłów o 5 rano
  • Rooibos – bezkofeinowy, więc nie rozbudzi Cię NA MAKSA (potrzebujesz ciszy, nie hiperaktywności)
  • Gorąca woda z cytryną – jak ktoś wymyślił trend na wodę z cytryną o poranku, to chyba też nie spał
  • Herbata miętowa – orzeźwiająca, ale spokojna
  • Zwykła czarna herbata – bez dodatków, bez filozofii, tylko ciepło

Ważne: nie eksperymentuj z nowymi smakami w te pięć minut. Wybierz coś znanego, bezpiecznego. To nie czas na przygody kulinarne.

Dla sów: wieczorne 5 minut

Jeśli jesteś sową i poranki to Twój osobisty horror – to działa też wieczorem. Około 22:00-23:00, kiedy dom zasypia, a Ty jeszcze masz resztki energii.

Zasady te same: kubek czegoś ciepłego, cisza, brak telefonu. Różnica: wieczorne 5 minut dla siebie to zamknięcie dnia, nie jego otwarcie. Moment, kiedy mówisz: „dziś było, jutro będzie, ale TERAZ tylko ja i ta herbata”.

Jeden szczery wniosek

To nie jest poradnik „jak być lepszą mamą/freelancerką/człowiekiem”. To jest historia o tym, jak znalazłam 5 minut dziennie, kiedy nie muszę być nikim z tych rzeczy. I jak bardzo tego potrzebowałam, nawet nie wiedząc o tym wcześniej.

Jeśli czujesz, że ciągle jesteś w trybie „on” – dla dzieci, dla klientów, dla wszystkich – spróbuj ukraść sobie te pięć minut. Nie planuj ich. Po prostu weź kubek, usiądź i patrz przez okno.

Możliwe, że to nic nie zmieni. Ale możliwe też, że odkryjesz, jak bardzo brakowało Ci po prostu… ciszy.


A Ty? Masz swoje 5 minut w ciągu dnia? Albo może właśnie szukasz tego momentu? Napisz w komentarzu – czasem wystarczy przeczytać, że ktoś inny też tego potrzebuje, żeby pozwolić sobie na tę chwilę.

Zapisz się na mój newsletter

Pobierz darmowy
„Przewodnik programowania dla mam

Blogująca mama dwóch chłopców. Ciągle ucząca się i poszukująca pomysłu na siebie. Obecnie pogłębiająca tajniki programowania.

Leave a comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *