Czas choroby bardzo mnie przygniótł i zniechęcił do jakiejkolwiek działalności. Już myślałam, że wszystko dookoła zostanie monotonne i szare w swym najbardziej szarym odcieniu. Aż do wczoraj…
Wstałam i okazało się, że mam chęć. Do wszystkiego. Odetchnęłam z ulgą.
Zaprowadzenie starszaka z młodym na rękach już nie wydawało mi się ponad moje siły. Nawet słońce wyjrzało ( na chwilę ) spoza chmur.
Wróciłam do domu i … nawet z werwą zabrałam się do ogarniania mieszkania! Jakby wiosna do mnie zawitała. Już dawno tak się nie czułam. I pewnie, gdybym zrobiła teraz badanie krwi, okazałoby się, że mam idealne TSH. No cóż zawsze się rozchodzi o te hormony, które lubią mi mieszać w głowie i nastroju.
Włączyłam muzyczkę z Spotify. Powyginałam się trochę z młodym na rękach…. he… Śmiech malucha zabrzmiał w pokoju, a mi na duszy zrobiło lżej…
To tak niewiele, a czasami ciężko zrobić ten pierwszy krok. Spróbujcie codziennie przez dwie minutki poskakać do jakieś wesołej muzyki. Zobaczycie, że nawet ścieranie kurzy idzie o wiele szybciej i przyjemniej.
Do wiosny zostało jedynie 42 dni. Damy radę. 😉
p.s. dziś mój Starszaczek ma piąte urodziny. Kiedy to minęło!?! Małe przyjęcie też wprowadza trochę radości do naszej codzienności.♥
Zostaw komentarz