Dogadajmy się…

with Brak komentarzy

Od jakiegoś czasu wracam do książek o blogowaniu. Przypomniałam sobie parę książek Tomka Tomczyka, czyli Jasona Hunta. I uświadomiłam sobie kilka rzeczy. Pisząc o jakiś problemach i przypadłościach zazwyczaj mamy w zanadrzu ich rozwiązanie. “I żyli długo i szczęśliwie”. 
Nie jest to do końca prawdą. Nawet jeśli znaleźliśmy rozwiązanie problemu to do “długo i szczęśliwie” droga długa, kręta i na każdym kroku można ją zgubić. Skręcenie karku w takiej podróży to standard. Tylko o tym się nie mówi, nie pisze, bo nie wypada.  

Logopeda

Problem mowy starszaka ciągnie się za nami od przeszło trzech lat. Ten problem zignorowaliśmy na samym początku. Miał dwa lata i nie szło się z nim porozumieć. Co wpłynęło na taką sytuację? Bardzo wiele … w większości to moje domysły, bo nikt konkretnie mi nie wytłumaczył: “Dlaczego?”.
Filmiki na YouTube, które miały uczyć, puszczane przez Pana Męża. Wyręczanie młodego w mówieniu. Cesarka i problemy z napięciem mięśniowym. I jeszcze by się znalazło sporo powodów….
Pod koniec 2016 roku w końcu trafiliśmy do logopedy. Bo się uparłam. Bo wszyscy tylko powtarzali, że ma przecież czas, każde dziecko ma swoje tempo rozwoju. Jako rodzice nie mieliśmy sobie nic do zarzucenia. Przecież postępowaliśmy, jak jest przyjęte. 

Skierowanie

Na bilansie dwulatka pediatra nie dociekała, dlaczego mały nic przy niej nie mówi. A późniejszy mój wymysł, gdy chciałam skierowanie, skwitowała pobłażliwym uśmieszkiem.
To panie przedszkolanki dały mi namiary na logopedę i powiedziały co robić. Bo nie umiały się z małym porozumieć.
Jeśli są ku temu powody możemy otrzymać skierowanie od pediatry do logopedy. Wtedy wizyty u tego specjalisty mamy zapewnione z NFZ-u. Ale, żeby nie było tak różowo. Są to maksymalnie dwa 15-minutowe spotkania w miesiącu. Jak można się domyślić jest to stanowczo za mało, aby jakiekolwiek rezultaty osiągnąć. Ale jest wyjście z tej sytuacji. Może nie najlepsze, ale jednak…. zawsze jakieś.  

Praca

Żeby zauważyć jakiekolwiek rezultaty w rozwoju mowy, trzeba ćwiczyć. Ciągle i ciągle. Same wizyty u logopedy to za mało. Dostajemy materiały od niej do pracy w domu. Jednakże tu zaczynają się przysłowiowe schody.
Starszak, gdy jest w gabinecie w miarę się jeszcze umie skupić na ćwiczeniach. Powtarza za panią logopedą i wykonuje polecenia, choć często trzeba mu je przypominać.
W domu jest całkowicie inna bajka.
Są bajki do oglądania, inne zabawki i braciszek, którego trzeba co chwilę przetestować. Zawsze coś się znajdzie co rozprasza maksymalnie jego uwagę. Triki, by przeplatać ćwiczenia mowy jakąś aktywnością fizyczną nie zawsze działają. Tak bywa. Każdy z nas ma raz lepszy raz gorszy dzień. Do tego wszystkiego trzeba dodać również mój brak czasu. Drugie dziecko też mnie potrzebuje, a mieszkanie i inne takie rzeczy też trzeba ogarnąć. 

Rozwiązanie

Jest problem i potrzeba go rozwiązać. Z mojego doświadczenia wynika jedynie to, że nie ma jednego dobrego przepisu na sukces w tej materii.
Cel jest jeden: starszak musi “nadgonić” rówieśników w mowie. Już teraz wiem, że nie będzie idealnie. Ale też tego nie oczekuję. Chcę, aby obcy ludzie mogli się z nim dogadać. My się dostosowaliśmy do jego specyficznego sposobu komunikowania się. Inni nie zawsze wiedzą, o co mu chodzi. Z perspektywy czasu widzę i słyszę, że jest o niebo lepiej. Nawet osoby, które na co dzień z nim nie mają styczności zauważają poprawę jego mowy.

Co robimy, aby uzyskać ciągły progres? Mamy kilka stałych punktów. 

Ograniczamy 

W miarę możliwości ograniczamy dostępność i styczność z telewizorem, telefonem, tabletem i filmikami na YouTube. Z tymi ostatnimi mieliśmy ogromny problem. Bardzo się przyzwyczaił do ich oglądania. Obecnie trwa u niego detox internetowy. Powiedzieliśmy starszakowi, że internetu nie ma i już. Nie działa. W zamian może przez godzinę oglądać bajki w TV. Pomyślicie sobie: “co za zmiana, phi!’.
U starszaka zdarzało się tak, że kiedy oglądał te filmiki wpadał w ciąg. Wyłączenie ich wiązało się zawsze z awanturą, wrzaskami i łzami. Nie raz i nie dwa razy młody darł się jak opętany przez dwie godziny…. Możecie sobie tylko to wyobrazić. Ja szczerze mówiąc bywałam na skraju wyczerpania nerwowego, nie mówiąc już o cierpliwości.
Nie pozwalajcie dzieciom siedzieć przed monitorami całe godziny. Ja wiem, że czasem to jest wyjątkowo wygodne. Można w końcu na spokojnie skorzystać z toalety czy ugotować obiad. Znam to, byłam w tym samym miejscu. Ale patrząc tylko na chwilowy spokój pogrążamy się w przyszłości.
Nie zabraniajmy w stu procentach, ograniczajmy, stawiajmy jakieś realne ramy.

Podwórko

Jak najwięcej przebywajmy z dzieciakami na dworze. Dlaczego? Tam nie ma czasu na tablet, tam nie ma telewizora. A co jest? Inne dzieci, które mówią. Pamiętajmy, że dzieci najszybciej uczą się przez obserwację. Słuchają swoich rówieśników, muszą się z nimi porozumieć. To wszystko wymusza na nich uwagę i ćwiczenia. Dodatkowo kontakt z przyrodą działa na dzieciaki uspokajająco. Czytaliście “Ostatnie dziecko Lasu” Richarda Louva?  Jeśli nie, warto to nadrobić. Poza tym stara prawda głosi, że jak się wyszumi na dworze to będzie dobrze dzieciak spał. Z naszym tak to nie działa. Jego ruch tym bardziej pobudza i potrzebuje po powrocie z dworu masażu na uspokojenie oraz kąpieli.

Czytanie książek

Od kiedy pamiętam czytałam starszakowi książki. Już, kiedy jeździliśmy na spacery wózkiem, czytałam mu … kryminały Mankella. Nasz codzienny wieczorny rytuał to czytanie książek. Między innymi to pozwoliło nam przejść bezproblemowo z zasypiania przy piersi do samodzielnego zasypiania. Twierdzenie, że tylko i wyłącznie czytanie książek dzieciom, uchroni je przed problemami z rozwojem mowy to bzdura. Sorry, ale tak prawda. Gdyby tylko to się liczyło to obecnie starszak byłby elokwentny jak mało kto. A nie jest. 🙁
Czytamy książki. Pozwalajmy dzieciom wybierać, które i czasami warto też pozwolić im spróbować samym poczytać (na swój sposób).

Rozmawiajmy

Nie ignorujmy obecności dzieci i nie uciszajmy ich co chwilę. Rozmawiajmy z nimi. Niech uczy się używać słów. Nie poprawiajmy, ale jedynie potwierdzajmy dany fakt używając poprawnej wymowy danego słowa.

Ćwiczenia

I ostatnie, aby się nie rozpisywać. Ćwiczmy z dziećmi w domu, tak jak robi to logopeda. Te dwa spotkania na miesiąc to zdecydowanie zbyt mało. Tylko nasza praca w domu da jakieś rezultaty. Musimy pamiętać, że aby skupić uwagę dziecka na zadaniu, nie jest prostą sprawą. Róbmy ćwiczenia mimochodem.  Przy zabawie samochodzikami czy klockami, w kąpieli, przy gotowaniu obiadu. Każda chwila jest dobra.

Rezultat

Nigdy nie będziemy pewni rezultatu naszych starań. Czasami może się wydawać, że to walka z wiatrakami. Ćwiczymy, próbujemy robić wszystko, co należy, a wynik marny. Tak bywa. Nie zawsze wszystko dobrze się układa i po naszej myśli. Czasem dostajemy od losu pstryczka w nos. Abyśmy nie byli tacy zadufani w sobie.
W naszym przypadku zdaję sobie sprawę, że opóźnienie mowy i zaburzenia integracji sensorycznej  są ze sobą związane. Bez terapii jednego nie poradzimy sobie z drugim problemem. Słowo klucz to działanie kompleksowe.

W internecie jest cała masa historii trudnych, które skończyły się bardzo pozytywnie dla ich bohaterów. Brakuje niestety historii, które nie kończą się tak. Nikt nie lubi opisywać co się nie udało. Nikt nie lubi przyznawać się do popełnianych błędów. Myślę, że to niedobrze, bo nie otrzymujemy pełnego obrazu sytuacji. A mamienie wszystkich, że jeśli tylko będziemy robić to, to i to, to wszystko będzie dobrze, jest nie fair.

Życzę wszystkim trzeźwego spojrzenia na sytuację i nadziei na lepsze jutro. 

Follow Danuta:

Blogująca mama dwóch chłopców. Ciągle ucząca się i poszukująca pomysłu na siebie. Obecnie pogłębiająca tajniki programowania.

Latest posts from

Zostaw komentarz

Solverwp- WordPress Theme and Plugin