Dawno już obiecałam przepis na chleb. Ale stwierdziłam, że muszę mocno przetestować ten przepis, aby nie było wpadki. 😉 I oto on. A na doczepkę przepyszne bułeczki…
Od kiedy jestem na diecie, tym bardziej patrzę na to, jakie składniki znalazły się w moim jedzeniu. Nie wspominając już, że zależy mi, aby maluchy jadły dobrze i (w miarę) zdrowo. Wbrew pozorom pieczenie samemu chleba nie wychodzi jakoś bardziej drogo niż jego zakup.
Kto chce się spróbować, to zawsze jest okazja.
Razowy chleb żytni
Składniki:
- mąka żytnia razowa typ 720 – 310 g
- mąka żytnia razowa typ 2000 – 310 g
- zakwas żytni – 248 g
- sól – 2 łyżeczki
- letnia przegotowana woda – 471 ml
Zakwas żytni – przepis na niego znajdziecie w kilku miejscach. Ja korzystałam z przepisu gremi_grem na instagramie. Zakwas robi się przez pięć dni, a później już tylko przechowuje jego część w lodówce.
Przepis na chleb wzięłam ze strony Smakowity chleb – link o tu! Jedynie dostosowałam ilości składników do mojej keksówki tj. 31 cm * 12 cm.
Jak się robi chleb? Wbrew pozorom dosyć prosto i przy minimalnym przemyśleniu sprawy – nie zabiera aż tak dużo czasu.
Zaczynamy. Potrzebujemy aktywny zakwas. Co to znaczy? Odpowiedź dla laika – w masie zakwasu mają się pojawić bąbelki, zakwas ma mieć zapach piwa i powinien wyglądać na wilgotny. Czy to zrozumiałe? Chyba tak, jeśli nie to dawajcie znać – chętnie powiem, czy tak, czy nie. Takiego słowa potwierdzenia bardzo mi brakowało na początku, wiele bym dała, aby ktoś zerknął okiem i stwierdził: „Dobre to masz” 😉
Ja obecnie zakwas trzymam w lodówce, więc aby go aktywować, wyciągam go i stawiam na blacie, aby jego temperatura była pokojowa…
Potrzebna będzie waga, bo wszystko trzeba wymierzać raczej dokładnie.
Do zakwasu wsypuję mąkę żytnią razową typu 2000, dolewam letnią wodę. ( Proporcje 1:1, czyli 100 g mąki na 100 g wody). Przykrywam folią, robię w niej kilka dziurek i odstawiam w spokojne miejsce. To jak z ciastem drożdżowym – musi mieć czas, aby ruszyć. Najlepiej zostawić tek ten zakwas na całą noc.
Z młody zakwasem (czyli dopiero co zrobionym) możecie mieć problem – może powstawać zakalec, ale nie przejmujcie się tym i działajcie dalej. Zaraz po zrobieniu zakwasu chyba dopiero drugi chleb wyszedł mi, jak trzeba, a teraz co tydzień mamy swojski chlebek.
Rano przygotowujemy sobie wodę. Woda musi być letnia – nie gorąca, bo sparzy mąkę … średnio nam się uda chleb – przynajmniej mi totalnie nie wyszedł zbyt dobry.
Do miski wsypujemy mąki, sól (mieszamy); dodajemy zakwas i dolewamy po troszku wodę. Wyjdzie dość gęsta masa. Tak ma być. Mieszamy do połączenia składników.
Przygotowujemy foremkę. Smarujemy olejem i posypujemy albo mąką razową, albo otrębami. Do takiej foremki przekładamy ciasto na chleb. Uda się to nawet rękami :). Moczymy dłoń i wyrównujemy wierzch, lekko dociskamy, aby nie było luk w spodzie chleba. Wierch posypujemy …. tym, co chcemy: otręby, pestki słonecznika czy dyni, siemię lniane… co mamy pod ręką (na zdjęciu – otręby). Jeszcze tylko nakłuwamy chleb, robiąc krzyż nożem i nakrywamy ściereczką do wyrośnięcia.
Odstawiamy foremkę w spokojne miejsce na 3 do 4,5 godziny.
Po tym czasie możemy nagrzewać piekarnik do 220 st. – w tej temperaturze pieczmy przez 20 minut. Później zmniejszamy temperaturę do 180 st. i pieczemy jeszcze 25 minut. Piekarnik ustawiony jest na góra-dół.
Po upieczeniu zostawiamy do ostygnięcia na kratce. Co ważne – nie wyciągamy od razu z foremki, bo może się nam oderwać skórka (tak mi się zdarzyło). Odczekajmy jakieś 10-15 minut i dopiero później wyciągnijmy z foremki.
Najlepszy jest jak przestygnie po całej nocy – nie rwie się i nie kruszy.
Smacznego!
Bułeczki jaglane
To przepis ściągnięty z książki Joanny Anger i Anny Piszczek p.t.„alaantkowe BLW”. Przepisy znajdziecie również na ich stronie – o tu!
Składniki:
- 2,5 szklanki ( poj. 250 ml) mąki pszennej
- 0,25 szklanki kaszy jaglanej
- 0,5 szklanki wody
- 7 g suchych drożdży
- 0,75 szklanki ciepłej wody
Trzeba pamiętać (ważne!) o wypłukaniu kilkukrotnym kaszy jaglanej pod strumieniem gorącej wody. Jeśli tego nie zrobimy – kasza będzie miała gorzki posmak.
Gotujemy kaszę w wodzie (0,5 szklanki) – na bardzo wolnym płomieniu, pod przykryciem, nie mieszamy. Czas? tak ok. 20 minut aż do wchłonięcia całej wody. Po ugotowaniu od stawiamy do ostygnięcia.
Do letniej wody wsypujemy drożdże – mieszamy i odstawiamy na chwilę.
Przekładamy do miski kaszę, wsypujemy mąkę i zalewamy drożdżami. Mieszamy. Wyrabiamy, wyrabiamy, wyrabiamy… Do uzyskania elastycznego ciasta. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Czas? Tak około 30 minut – ciasto musi podwoić swoją objętość.
Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia układamy bułeczki, czyli odrywamy kawałki ciasta, formujemy kuleczki, pamiętamy o odstępach (bułeczki jeszcze trochę urosną).
I ja jeszcze zostawiam tak przygotowaną blaszkę w spokoju na jakieś 20 minut. Autorki tego przepisu tak nie robią. Można tak jak ja lub jak autorki. 😉
Bułeczki można naciąć i posypać czym się chce – płatki owsiane, czarnuszka, siemię lniane, sezam. Aby miały błyszczącą skórkę, przed posypaniem, smarujemy rozbełtanym białkiem jajka.
Bułeczki pieczemy w 200 stopniach z termoobiegiem przez 20 minut.
Gotowe! Pyszne bułeczki na niedzielny poranek. Smacznego!
Zostaw komentarz