Jest kilka wieści, które bym chciała Wam przekazać. Dlatego też tu było tak pusto przez ostatnie (chyba) trzy tygodnie. Musiałam trochę przemyśleć. Parę rzeczy musiało się wyjaśnić, abym mogła o nich na spokojnie napisać.
Pierwsza wiadomość jest taka, że nasza rodzinka już niebawem się powiększy o kolejnego członka. Czy się cieszę? TAK! Czy się boję? Niestety tak. I chyba nawet bardziej niż za pierwszym razem. Mam pojęcie jak to będzie wyglądało – wystarczy pomnożyć sobie razy dwa. I nie oszukujmy się, 70% obciążenia przypadnie mi. Ale i tak się cieszę. Zwłaszcza po tym, co się dowiedziałam po zrobieniu podstawowych badań.
Myślałam, w swej naiwności, że druga ciąża przebiegnie jak ta pierwsza. HA! Cóż za arogancja. Już od początku mam takie mdłości, że praktycznie każdy intensywniejszy zapach powoduje u mnie chęć zwymiotowania. I najgorsze jest to, że nie potrafię zwymiotować. Czułyście kiedyś 24 godziny non stop mdłości? Koszmar, tym bardziej że nic nie pomaga. Imbir i migdały poszły na pierwszy ogień i poległy. Byle do końca pierwszego trymestru – powinny się skończyć te dolegliwości.
Poza tym ciągłe zmęczenie, senność, brak koncentracji i bóle podbrzusza. Te ostatnie najbardziej mnie wystraszyły. Z Młodym tak nie miałam. Ale pani gin tylko powiedziała, że to macica się powiększa. Może dlatego, że miałam cc to tak intensywnie odczuwam?
Druga wieść, która mnie wystraszyła i (w sumie) wyjaśniła wiele moich dolegliwości, które zwalałam na karb zmęczenia.
Mam niedoczynność tarczycy. Wyszło to, tak ja pisałam wyżej, przy podstawowych badaniach … wiadomo: mocz, morfologia, glukoza i TSH. A dodatkowo toksoplazmoza i cytomegalia. Taki standard.
Przy TSH wyszło mi 4,73. Norma dla ciężarnych to 2,5 (!). Załamka 🙁
Z pomocą przyszedł mi jak zwykle w takich sytuacjach internet. Wcale nie pomogło mi obeznanie co za czort. Jeszcze bardziej się zestresowałam. Na drugi dzień już szukałam dostępnego endokrynologa. A ten z kolei mi powiedział, że spoko nie ma się czym przejmować.
Ale ja się przejmuję. Z wiekiem pewne organy się zużywają. Nie oszukujmy się. A jeśli o siebie nie dbamy i sami sobie jeszcze dokładamy, nie jest lepiej.
{Nigdy aniołkiem nie byłam i nie będę się wybielać, bo i piło się na umór i paliło bez ograniczeń. A do tego dieta cud – co akurat jest w lodówce. To nie wpływa na nasze zdrowie dobrze.}
Poziom hormonów tarczycowych ma wpływ na rozwój płodu, podobnie jak kwas foliowy. Drżę z niepokoju czy u maluszka wszystko jest OK.
Już niedługo o tym się przekonam. Za dwa tygodnie jadę na badania prenatalne. Chce wierzyć, że tylko potwierdzą dobry stan maluszka.
Co do tarczycy – łykam hormon i za miesiąc mam się ponownie pojawić u endokrynologa na kontroli. A tak z innej beczki – z niedoczynnością tarczycy ciężko jest zajść w ciążę, zdarzają się częste poronienia i przedwczesne porody. Tak więc dziewczyny, kobiety – zbadajcie swoje tarczyce. To draństwo bardzo dobrze się kamufluje.
A parę dni wcześniej do mojej gin.
Szczerze miałam dobre chęci, chciałam chodzić do pracy, jak najdłużej się da. Z racji moich dolegliwości i dodatkowych problemów zdrowotnych od początku tego tygodnia znalazłam się na zwolnieniu.
Może choć stres troszkę zelży.
Swoją drogą maleństwu chyba było pisane pojawić się w naszym życiu. Pomimo tylu przeciwności. Chyba mój tato w niebie maczał w tym palce (;)).
Zostaw komentarz