Jak często zapominamy o innych wokół. Zwłaszcza, gdy zmęczenie bierze górę i padamy na przysłowiowy „pysk”?
Zastanawialiście się kiedyś jak się czują osoby właśnie w ten sposób odstawione na boczny tor? Zwłaszcza dzieci są wyjątkowo czułe na takie sytuacje.
Ostatni tydzień dla mnie był małą traumą. Dlaczego? Uzmysłowiłam sobie bardzo ważną rzecz. Rzecz o której doskonale wiedziałam. I to jest najsmutniejsze.
Cały zeszły tydzień odbierałam małego z przedszkola. I za każdym razem ( na prawdę nie wiem dlaczego – chyba to jakiś automat ) pytałam Adasia, zanim wyszliśmy z sali czy był grzeczny(!).
Szczerze to zazwyczaj wzbraniam się nad takimi etykietkami. Bo co to znaczy: być grzecznym? Siedzieć cicho, słuchać pań i zjadać cały obiad ???
Już na wstępie piszę – dziecko, które jest cichutko jest albo zmęczone albo jakieś choróbsko się do niego zakradło; posłuch u pań… no tu już jest trochę problematyczna sprawa – wolałabym, aby moje dziecko nie słuchało bezwzględnie każdego dorosłego ( chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego ). Jeśli chodzi o jedzenie to ja sama mam do dziś traumę, gdy zmuszano mnie do jedzenia. I łzy razem ze smarkami mieszały się z jedzeniem na talerzu, a każda podniesiona łyżka do ust powodowała torsje…;(
Nie, niech Adaś nie będzie grzeczny, niech będzie zadowolony z pobytu w przedszkolu. Jednakże panie w przedszkolu za każdym razem powtarzały, że Adaś to grzeczne dziecko.. hmmm…no cóż.
I z tego grzecznego chłopca w przedszkolu zamieniał się w domu w kulę nieposkromionej energii i przylepę-giganta.
O co chodzi? Pytałam siebie przez dwa dni pod rząd. W przedszkolu ułożony, spokojny chłopiec, a w domu jakby w niego coś wlazło – nie do wytrzymania.
A, że moje myślenie czasami szwankuje to już trudno. W środę mnie olśniło. Musiałam jechać na szkolenie, więc w pociągu miałam chwilę, aby porozmyślać o życiu i tak w ogóle…
Dorośli to czasem takie głupki, że szkoda gadać. Jak dzieci do nas mówią? Poprzez swoje zachowanie. Adaś po prostu czuł się ignorowany przeze mnie i dlatego nie dochodził ode mnie na krok. I ciągnął mnie za rękę, a w chwilach już takiego totalnego zniecierpliwienia na mnie pacnął rączką raz czy dwa w ramię albo plecy. Bo matka ciężko kapująca.
Dwa tygodnie wcześniej miałam drugie zmiany, a to oznaczało, że z małym widziałam się rano odprowadzając do przedszkola i wieczorem, gdy kąpałam go i kładłam spać. I tyle. Tylko w weekend trochę bardziej pobyliśmy razem. Ale już sam fakt, gdy mówiłam, że w poniedziałek idziemy do przedszkola – napawał go smutkiem i stawał się nieznośny. Nie chciał się iść kąpać ( w jego logice – nie wykąpię się, nie będę spał i poniedziałek nie nastąpi … wiadomo ); a położenie go do łóżeczka było równie nie możliwe co łapanie wiatru w dłonie.
Zbyt często zapominamy o obecności naszych dzieci. Kiedy ostatnio bawiliście się z nimi? Ale tak na serio, bez zaglądania na fejsa, czytania gazety czy oglądania przy okazji telewizji.
Każdemu z nas przyda się taki detoks.
____________
A w tym tygodniu znowu mam drugą zmianę ;( Życie matki to ciągłe wyrzuty sumienia – zwłaszcza kiedy jeszcze pracuje. Chciałabym mieć pracę, która tak bardzo by nie kolidowała z życiem rodzinnym… da się tak?..Obym kiedyś takie coś znalazła.
Zostaw komentarz