Parę dni temu przeczytałam pewien post.
Znalazłam go na G+.
Co mnie tknęło, aby zajrzeć do niego?
Tytuł. ” Cesarskie cięcie… rodzić po ludzku „.
Adaś urodził się przez cc … niestety nie miałam na to wpływu.
Wspomniany tekst napisała Jagodowa mama ( tu znajdziecie jej tekst ).
Tak na serio to jeszcze nigdy nie opisywałam mojego porodu. Ale po przeczytaniu posta Jagodowej mamy uzmysłowiłam sobie, że miałam dużo szczęścia …
![]() |
Adaś i ja na drugi dzień po porodzie. |
Jak to było? Najpierw spokojnie i z ulgą, że to już. że Adaś pokaże nam się.
![]() |
A to my 9 lutego… przy kolejnej wizycie taty 😉 |
Na sali – położna i pielęgniarki były wyjątkowo cierpliwe – ja bym nie była na tyle wyrozumiała i cierpliwa.
Anestezjolog żartował ze mną i rozśmieszał. Okazało się, że był kiedyś sąsiadem mojego męża…
Adaś zapłakał – to był najpiękniejszy dźwięk tego dnia…
Nie pamiętam czy najpierw małego obmyto, zważono i zmierzono…. czy położono na piersi…
W głowie miałam tylko: „Boże jaka kruszynka!”
I jeszcze coś do czego ciężko mi się przyznać – „Nie dam rady!!”
Pan Tata zobaczył malucha … moment …. hmmm …. 8 minut po urodzeniu …. pierwsze zdjęcie na korytarzu zrobione przez szczęśliwego tatę …To zdjęcie zamieściłam w poprzednim poście – o tu . Mały cały umazany mazią i owinięty poszwą na poduszkę ( serio! ).
W sali pooperacyjnej byłam wciąż pod kontrolą pielęgniarek… zaglądały co jakiś czas … nawet w nocy.
Ruszałam się już na drugi dzień. Szczerze? Bolało chole…nie ( 😉 ). Ale ruszałam się, położna mówiła, abym jak najszybciej stawała na nogi…
Od tego momentu Adaś był ze mną non stop. Pan mąż odwiedzał nas co dzień…
I nie było źle, aczkolwiek pielęgniarki dokarmiały Adasia (!) – o czym nie wiedziałam…Średnio pomogły mi z przystawianiem do piersi małego.
„No nie, nic pani nie robiła z brodawkami… – mina położnej wykrzywiona niesmakiem – będzie ciężko karmić…”
I całe szczęście, że jeszcze dopowiedziała, żebyśmy kapturki kupili to może będzie dobrze…
Było lepiej … serio. A potem usłyszałam, że to nic dziwnego, że po cesarce nie karmię młodego tak … po prostu i już…
No właśnie – nawet moja pani ginekolog ( miała dyżury na oddziale ) powiedziała: „Nawet do trzech dni może nie pojawić się pokarm w piersiach”
Jaka była moja reakcja – uwierzyłam jej od razu – bo dlaczego nie?
Ale dalej pomawiałam próby karmienia….
Na dobrą sprawę najbardziej pomogła mi przy przystawianiu do piersi – położna środowiskowa – Pani Alicja. Dzięki niej nadal Adaś jest na piersi.
Na zakończenie i w porównaniu z porodem Jagodowej mamy – miałam super poród… choć ja tak tego nie odczuwałam.
Apel do położnych, pielęgniarek i lekarzy – nie wmawiajcie mamom, które urodziły przez cc, że są gorsze.
Na forach dla mam i nawet w prasie dla rodziców można znaleźć teksty jak to jesteśmy wygodne, bo miałyśmy cesarkę, że naraziłyśmy nasze dzieci na szereg szkodliwych czynników, narażamy na kłopoty w prawidłowym rozwoju i wiele innych rzeczy.
Ja nie miałam wyboru i … wiele mam też nie ma wyboru na inny poród – tak po prostu. Nie ma różnicy jakie są powody cc – czy te fizyczne lub te psychiczne…
Pamiętajcie, że priorytetem jest dobro dziecka i matki…
A kogo nie ma na sali, ten nie ma pełnego obrazu sytuacji. I nie ma prawa krytykować za taką czy inną decyzję matki, lekarza czy położnej.
Nie jestem gorszą matką dla Adasia dlatego, że urodziłam go przez cesarskie cięcie.
I żadna mi podobna, nią nie jest.
Z tym przesłaniem zostawiam Was.
Zostaw komentarz